Dzisiejszego dnia spotkało mnie tyle dziwnych rzeczy, że wygląd Obozu ani trochę mnie nie zaskoczył.
Wszędzie było pełno osób, głównie nastolatków i pomarańczowych koszulkach. Większość z nich miała przy sobie miecz, łuk lu jakiś inny rodzaj broni, a niektórzy byli ubrani w całą zbroję.
- Choć, oprowadzę cię - powiedział Percy i ruchem ręki pokazał, że mam pójść zanim.
Odwiedziliśmy salę treningową, stajnię dla pegazów (musieliśmy tam trochę posiedzieć, bo Percy wdał się w poważną rozmowę z jednym z pegazów, chyba była to dziewczyna o imieniu Szarlotka), pola truskawek, pawilon jadalny. Percy'ego co chwilę ktoś zatrzymywał. Pytali się co tam u niego, czy były jakieś trudności w sprowadzeniu mnie do obozu. Większość z nich nawet na mnie nie spojrzała, ale poznałem już kilka osób. Pokręconego syna Hefajstosa o imieniu Leo. Był trochę dziwny, ale w porządku. Uroczą Piper, córeczkę Afrodyty. Syna Apolla - Willa, bliźniaków od Hermesa.
Zaczęliśmy oglądać domki. Było ich około trzydziestu. Dwunastka ułożona w kształt podkowy, a reszta porozrzucana na całym wzgórzu. Percy wyjaśnił mi, że każdy domek symbolizuje którego z bogów i mieszkają w nim jego dzieci. Niektóre z nich były ogromne jak jedynka czy dwójka, ale większość była o wiele mniejsza i wyglądała skromniej na przykład ósemka i jedenastka.
- Ciekawe w którym ja zamieszkam - pomyślałem na głos nie oczekując odpowiedzi.
- Jak na razie, nie wiemy - opowiedział Percy. - Pewnie twój boski rodzic powie nam kim jesteś przy ognisku. Właśnie wtedy bogowie najczęściej dają nam swoje błogosławieństwo.
- Twój ojciec też zrobił to przy ognisku?
- Nie.
Czekałem na jakieś rozwinięcie, ale Percy milczał. No dobra, pomyślałem, nie będę nalegał. Przechodząc obok któregoś z domków próbowałem zgadnąć do jakiego boga on należy. Coś kiepsko mi to wychodziło. Gdy przechodziliśmy koło domku numer sześć wyszła z niego dziewczyna. Szła w naszą stronę. Miała długie blond włosy, szare oczy zdradzające nie małą inteligencje, ubrana była w obozowy podkoszulek, u pasa miała przypięty sztylet. Muszę przyznać, że była naprawdę ładna, może nawet piękna. Ciekawe czy ma chłopaka. Podeszła do nas i przywitała się z Percym.
- Hej skarbie - odpowiedział i pocałował ją delikatnie. To chyba odpowiedź na moje wcześniejsze pytanie. Gdy przestali się całować dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę.
- Cześć. Jestem Annabeth, córka Ateny - po jej słowach uścisnąłem jej dłoń.
- Hej. Jestem Lucas - odpowiedziałem.
Teraz już w trójkę chodziliśmy po Obozie. Zaprowadzili mnie do Wielkiego Domu. Tam poznałem i porozmawiałem z Chejronem. Przeżyłem kolejny szok, gdy zobaczyłem jego dolną część ciała. Musiałem mieć dziwną minę, bo Percy i Annabeth próbowali maskować śmiech, ale coś kiepsko im to wychodziło. Zaczęło się ściemniać. Nadszedł czas na ognisko. Wszyscy obozowicze zgromadzi się przy pawilonie jadalnym. Dzieci Apolla grały na gitarach, wszyscy śpiewali i śmiali się. Dym unoszący się nad ogniem był biały. Wszyscy świetnie się bawili, ale ja trochę się denerwowałem. Percy mówił, że to właśnie przy ognisku mój ojciec mnie uzna. Na chwilę zatraciłem się we własnych myślach.
- Lucas - powiedział Percy, przywołując mnie z powrotem do realnego świata. Było cicho, nikt nie śpiewał. Wszyscy patrzeli się na mnie. Nie, nie na mnie. Na coś co znajdowało się ponad mną. Spojrzałem w tamtą stronę. Już nic tam nie było, ale została złota poświata.
- Witaj Lucasie Collins - powiedział głośno Chejron. - Synu boga Apolla.
~~~~~~~~
Wiem, że jest strasznie krótki. Wiem, że nie ma żadnej akcji, później będzie. Liczę na jakieś komentarze.
Bardzo fajnie piszesz ;) Jestem ciekawa co dalej. Nie każ mi długo czekać na kontynuację C:
OdpowiedzUsuńDzięki :D Postaram się szybko napisać kolejny rozdział ;)
UsuńFajnie piszesz :-) Liczę na więcej rozdziałów ;-)
OdpowiedzUsuńEj ;-;
OdpowiedzUsuńCzekam od ponad tygodnia na następny rozdział ! ;__;
A tu nicz ;c
/ Twoja starsza koleżanka, bloggerka xD (bloga znasz :P )
Dodam nowy rozdział dziś lub jutro. Ciągle ciszę, ale mi się to nie podoba i usuwam. :(
Usuń